W planach było zwiedzanie Angor Wat, ale pogoda była nietęga i za późno się zebraliśmy po wczorajszym balowaniu. Zdecydowaliśmy się odwiedzić pływającą wioskę, Razem z poznanym Rosjaninem wynajeliśmy Tuk tuka na cały dzień za 8 USD w cztery osoby i udaliśmy się (nie pamietam ile dokłądnie km, ale jakieś 30 min jazdy od Siem Reap) na przystań, skąd odpływały wycieczkowe statki do pływającej wioski. Na miejscu okazało się, że za każdą osobę bilet kosztuje 15 USD i ceny są fix price. Zdecydowaliśmy się iść wzdłuż rzeki i szukać miejscowej łodzi z lokalsami która mogła by nas ta wziąć. Łódź taką znaleźliśmy ze wspaniałymi ludźmi którzy chceli nam pokazać swój dom na wodzie niestety w przystani działa tzw. wodna mafia i ludzie Ci w obawie że będą mieć jakieś kłopoty z tytułu zabrania za darmo białych zrezygnowali. Po 2 godzinach spaceru Lyuba i Samuel zdecydowali się jednak płynąć do wioski. Ja z Waldemarem uznaliśmy że zrelaksujemy się nad brzegiem i obejrzymy zachód słońca na jednej z przycumowanych łodzi. Najpierw była wielka uczta z kierowcami Tuk-tuków, którzy zaczęli nam stawiać piwa, potem przyszła pora na wódkę ryżową którą poczęstowali nas chłopcy pilnujący łodzi:) Po powrocie i szybkim showerze udaliśmy się na miasto, z miejsc do jedzenia polecam szczególnie night market gdzie za 1 USD zjemy dobry fried rice z kurczakiem lub wieprzowiną popijając go pysznym shakiem również za grosze. Na zakończenie dnia zrelaksowaliśmy swoje stopy fish masażem, 2 USD za 30 min + puszka piwa gratis, nie omieszkałem wskoczyć na koniec do tego małego baseniku, ciekawe uczucie jak rybki zaczynają skubać całe twoje ciało, byłem trzecią osobą w tym lokalu która się na to zdecydowała.