Bangkok jest to miasto które albo się kocha za egzotyczną różnorodność i 24-godzinny tryb życia, albo nienawidzi za chaos, brud i hałas.
Wysiadając z Michałem z samolotu nie mieliśmy żadnych planów, jedynie dwa plecaki i przewodnik po Tajlandii. Naszym celem było najsławniejsze chyba backpackerskie miejsce na świecie – ulica Khao San Rd. "Na Khao San można robić wszystko – zapleść sobie warkoczyki, zrobić tatuaż, imprezować, wyrobić lewą legitymację FBI (nędzna) albo kartę studencką ISIC (ideał, nikt nie rozpozna), a za nieco większe pieniądze odebrać dyplom ukończenia Harvardu lub Oxfordu. Tam są też knajpy z europejskim jedzeniem i milion hotelików. "
Po odwiezieniu Australijczyka do dzielnicy rozpusty, około 4 wylądowaliśmy na Khao San Rd.
Szukaliśmy taniego noclegu, ale w nocy każdy zawyżał ceny. Stwierdziliśmy, że przeczekamy do rana na ławce pijąc zimną Nestii.
Bangkok po godzinie 4 w nocy wygląda na brudne, brzydkie i pełne śmieci miasto, ale zmienia się nie do poznania, gdy nad ranem milion Tajów zaczyna je sprzątać:)
Jedynie powietrze momentami śmierdzi jak brudna ściera z podłogi, ale trzeba się przyzwyczaić.
W Bangkoku panuje ogromna wilgotność powietrza dochodząca do ponad 90%, do tego dochodzi temperatura w granicach 34 stopni co dla Europejczyka jest ciężkie.