Ze względu na boląca stopę Davida zdecydowaliśmy się skrócić nasz trekking do miasteczka Nala. Dzisiaj był najłatwiejszy odcinek trekkingu, ponieważ schodziliśmy z 2000 metrów na 1300. Oczywiście nie obyło się bez problemów. Gdy droga rozwidliła się na dwie, zamiast zaufać kompasowi, zaufaliśmy swoim instynktom, myśleliśmy że damy radę obejść jakoś górę. Zeszliśmy z góry około kilometra, by dowiedzieć się od lokalsów, że musimy zawrócić. Straciliśmy godzinę, ale w sumie nie żałuję bo widoki na tej złej drodze były wspaniałe:)
Po 3 godzinach doszliśmy do Nali, okazała się małą wioską gdzie nie ma lodgy i restauracji, Niestety musieliśmy maszerować jeszcze godzinę do Banepy, większego miasta usytuowanego na drodze do Katmandu. W Banepie okazało się, że również nie ma hoteli. Ze względu na Davida złapaliśmy autobus i w ciągu 15 minut byliśmy w Dhulikhel, kolejnym kurorcie po Nagarkot w Dolinie Katmandu.
Wysiedliśmy w centrum i zaczęliśmy szukać noclegu, niestety lokalsi nam nie pomagali kierując nas do drogich kurortów, straciliśmy tylko czas. W końcu postanowiliśmy wrócić do centrum Dhulikhel, gdzie mieliśmy znaleźć tani nocleg. Nie mieliśmy już siły podejść pod górę 500 metrów i zacząłem łapać okazję. Spotkaliśmy starszego Niemca o imieniu Sam, który podał się za autora przewodników podróżniczych i powiedział, że nie uda nam się nic złapać, a autobusy już nie kursują i żebyśmy szli w górę, bo to tylko 10 minut drogi. Jakie było jego zdziwienie jak za trzecim razem złapałem okazję. Wsiedliśmy na naczępę pojazdu przypominające traktor i ruszyliśmy do centrum. Sam oczywiście skorzystał.
Polecił nam obskórny hostel gdzie sam przebywał. Cena 550 rupii, czyli około 9 zł za trójkę była kuszącą więc się zdecydowaliśmy. Sam mówił w języku hindi i nepalski. Po drodze do Hostelu kazaliśmy jednemu z lokalsów przygotować nam kurczaka curry. Jakież było moje zdziwienie gdy po godzinie przyszliśmy do jego pomieszczenia które miało przypominać mała knajpkę i ujrzałem surowego kurczaka:)
Chcieliśmy do kurczaka zupę pomidorową, którą niestety musieliśmy sami zrobić:) Kurczak był przepyszny. Sam wstawił się tutejszym pędzonym alkoholem. Po bliższym poznaniu i odwiedzeniu jego pokoju okazało się, że nie jest autorem przewdników tylko starym hipisem który żyje pomiędzy Indiami i Nepalem około 15 lat, uzależnionym od alkoholu, papierosów i Bóg wie czego jeszcze, do tego sprzedaje turystom jeszcze utartne nepalskie drewno które przypomina haszysz. Dla nas był miły i sympatyczny, chociaż nie podawał się za osobę którą jest:)